Rozdział 1
Eleri:
Obudził mnie mój wielki owczarek niemiecki.
Powoli zwlokłam się z łóżka i stanęłam przed lustrem. Moje miedziane włosy
spięłam w kucyk, a wodne oczy podkreśliłam tuszem do rzęs. Rozejrzałam się po
moim pokoju. Łóżko z haftowaną kołdrą znajdowała się w centralnej części pokoju, a jego wyblakłe pomarańczowe
ściany nadawały uśmiechu temu miejscu, chociaż rano wpadało tu tyle światła, że
ściany spokojnie mogłyby być białe. Ciemna szafa była zapchana różnymi wersjami
mundurków.
Mundurek!
Z szybkością rakiety podbiegłam do biurka
i zerwałam z tablicy korkowej regulamin uniformów. A głosił tak:
Mundurek
Szkolny
Regulamin
uniformów połączonych szkół prywatnych
1. Szare/ Białe/Granatowe koszule
2. Spódnice lub spodnie (Szare/ Białe/
Granatowe/Żółte)
3. Swetry lub marynarki (Szare/Białe/
Granatowe/Żółte)
4. Krawaty (Te same kolory)
5. Dodatki i inne rzeczy tym podobne są jak
najbardziej dozwolone.
Och, nie martwcie się. Mnie to nie
obchodzi, ale gdyby dyrektorka by zauważyła coś, co by jej nie pasowało,
byłabym trupem. Mistrzowsko wyćwiczonym ruchem sięgnęłam do szafy po szary
sweter z dekoltem w serek, białą spódnicę, oraz granatową koszulę. Z lekkim
trudem wyciągnęłam moje trampki z pod komody.
-Eleri! Na dół! Spóźnisz się pierwszego
dnia szkoły! – usłyszałam głos mojej mamy z kuchni.
-Gdybym tylko mogła. Gdybym tylko mogła –
szepnęłam, złapałam torbę i zbiegłam po schodach.
Orlaith:
Wstałam już pół godziny temu. Lada chwila
miały wpaść do mnie moje przyjaciółki by pomóc mi w skompletowaniu stroju, oraz
napisać naszą co semestralną listę celów i obłędów. To taka lista podobna do In
& Out, tylko na podstawie naszej szkoły. A wstałam wcześniej, by
doprowadzić się do porządku, przed dzwonkiem do drzwi starej, rodzinnej
rezydencji. Jako że mieszkałam tu tylko ja i rodzice, mama oddała mi w
posiadanie całe lewe skrzydło. Większość pokoi zamieniłam na garderobę. Mam też
łazienkę, wygodne zejście do basenu, jaccuzi oraz mój ukochany pokój. Ma złote
ściany, biały baldachim z sufitu oraz bordowe poduszki na biało- złotym łóżku.
Pewnie nie zgadniecie jakie są moje ulubione kolory?
-Córeczko, twoje przyjaciółki już są! -
krzyknął tata z salonu, gdzie pewnie czytał poranną gazetę popijając cafe
machisto.
-Niech wejdą! – szybko zlustrowałam swoje
odbicie w wielkim lustrze z epoki baroku. Błyszczące, ciemne, kasztanowe włosy
opuściłam falami na plecy, pełne usta naznaczyłam truskawkowym błyszczykiem.
-Dzisiaj wielki dzień – szepnęłam i
założyłam granatową opaskę na włosy.
-Rzeczywiście,
ważny - skomentowała piękność opierająca się o framugę. -Nadzwyczajnie ważny – zawtórowała
jej dziewczyna- kruk, siedząca na krześle zaraz przy wejściu.
Maille była przepiękną blondynką o bladej
cerze, szczupłej talii oraz wysoko uniesionym podbródku. Granitowe oczy
spoglądały dumnie, przed siebie. Wzrokiem omiatała wszystko i nic, była cicha i
oceniająca.
Jej przeciwieństwo stało obok. Caireann
była wysoka i szczupła. Miała jaśniuteńką cerę i czarne, kręcone włosy, dlatego
często nazywałyśmy ją kruczycą. Czarne oczy mogłyby wwiercić się w ludzką
duszę. Gdyby nie ciepły uśmiech, dawno pomyliłabym ją z seryjnym mordercą.
-Przedrzeźniajcie
mnie dalej, jestem pewna że zdążymy z tym, co zaplanowałyśmy – powiedziałam.
-Oczywiście
że zdążymy. Starczy nam czasu nawet na zakupy w Hiszpanii – stwierdziła
Caireann.
-Wykup sobie
licencję na sarkazm - mówiąc to zwróciłam się w stronę drzwi prowadzących do
garderoby i dałam znak dziewczynom, by podążyły za mną. Z rozmacham otworzyłam drzwi. W tym pokoju
znajdowały się mundurki oraz dodatki szkolne. Miałam bowiem ich trzy rodzaje.
-Biała
koszula z rozpiętym guzikiem u szyi, granatowa marynarka i szara spódnica.
Pantofelki od Jucia – powiedziała na jednym tchu Maille rozglądając się po
pokoju.
-Do tego
srebrne bransoletki od Armaniego, wisiorek z misiem który dostałaś na urodziny
i srebrna kopertówka - dokończyła Caireann robiąc gwiazdę na środku pokoju.
-Czy ja
wiem? –wtrąciłam się - Nie będzie trochę za chłodno? Może marynarkę z granatowo
– kremowymi pionowymi pasami, a srebro zastąpimy złotem?
Maille
zastygła z ręką na wieszaku mojego płaszcza. Obróciła i przekrzywiła lekko głowę, jakbyś się nad czymś
zastanawiała. – Jesteś genialna – zakończyła szybko i wsunęła rękę głębiej do
szafy. – Ale myślę, że to ci się przyda.
Podniosłam
wzrok i utkwiłam w przedmiocie, który trzymała w dłoni. Była to stara, perłowa
kolia mojej mamy, jeszcze z czasów jej występów operowych.
-Tak to
zdecydowanie mi się przyda –powiedziałam i spojrzałam na zegarek. Zostało nam
jeszcze czterdzieści pięć minut. – Szykowna kropka nad i.
Vivian:
-Boli mnie
brzuch i głowa, chce mi się wymiotować i i… - zaczęłam się wykręcać.
-I zaraz
zemdlejesz. Viv, używasz tego za każdym pierwszym dniem szkoły. Idziesz i już.
Tata znalazł dobrą pracę, to dobra szkoła i na pewno znajdziesz dużo
przyjaciół. Przestań się zamartwiać – stwierdziła moja siostra, Jane i poszła
szykować się do pracy.
To był mój kolejny pierwszy dzień w
szkole. Mój tata ja i siostra przeprowadzaliśmy się chyba ze dwadzieścia razy.
Za każdym raz czułam się tak samo źle. Chociaż nie, teraz czułam się najgorzej.
Ta szkoła jest prywatna, pewnie wszyscy są tam bogaci i mają wszystko. A ja
jestem na stypendium. Już widzę jak się ze mnie śmieją. Ale jeśli pierwszego
dnia nie pójdę do szkoły, będzie tylko gorzej. Sprawdziłam jeszcze czy żółta
marynarka, granatowa spódnica i biała koszula na pewno są przepisowe oraz czy
moje ciemne blond włosy są jeszcze w koku i ruszyłam do wyjścia.
Caireann:
-Dobrze, teraz już tylko lista –
powiedziała władczym głosem Orlaith.
-Zacznijmy
od celi – zaproponowałam ochoczo. Królowa (jak ją często nazywałyśmy) podeszła
do komody, wyjęła nasz specjalny notatnik, pióro i położyła na kredensie.
-A więc,
pierwszy września, wtorek, pierwszy semestr, trzecia klasa.
-Koniecznie
wpisz chłopców – powiedziała Maille, potrząsając swoimi włosami, jakby były
złotą nicią. – I te nowe, duże torby od Prady.
-Zgoda, ale
jakieś konkretne torby? – spytała szatynka, i podniosła na nas wzrok.
-Ja chcę tą
blado różową, z miętowym kwiatem – powiedziała blondynka.
-Ja tą
morską, z czarnymi łańcuchami – powiedziałam.
-Świetnie,
Ja chcę tą purpurową z medalikiem – Orlaith wpisała nasze propozycje na listę i
dokończyła w zamyśleniu – resztę musimy dokończyć po szkole, zostały jeszcze
obłędy.
Zgodziłyśmy
się obydwie i od razu podałyśmy pierwszą pozycję : Gromada.
-Musimy w
końcu pogromić Eleri, Floraidh, Siofrę, oraz tych ich pacanów Ronata i
Goraidha. Mam ich serdecznie dość – stwierdziłam szybko, by przyjaciółki nie
mogły mi przerwać.
-Zgadzam
się. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś przyjaźniłaś się z Eleri Dalsaries –
powiedziała Maille, ponownie odrzucając włosy na plecy.
-Uwierz mi,
ja też. Ale przeszłość, to przeszłość – królowa spojrzała na zegarek, już po
raz setny i szybko nabazgrała coś w zeszycie – coś jeszcze?
-Mój tata
powiedział, że przychodzi nowa. Napisz to szybko – powiedziałam, podniosłam
torbę i zabrałam się do wyjścia, po drodze jeszcze otaksowałam swój wygląd w
lustrze. Granatowy sweter, biała koszula, szare, ciasne rurki, szpilki z
Luiziany i żółty krawat.
-Możemy już
wychodzić!? – krzyknęłam do dziewczyn.
-Jasne, już
idziemy! – wrzasnęła Maille i razem z Orlaith podeszła do mnie, a potem
wszystkie udałyśmy się do limuzyny.
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
Hej to znowu ja!! +The Power znowu bloguje. Wiecie już co nieco o naszych bohaterach, ale ostrzegam, to nie wszyscy. I chwilowo opisałam parę bohaterów meeeega powierzchownie, ale to ma się zmienić z czasem. Mam taką nadzieję. To
Komentujcie!!!
Jest to dla mnie naprawdę ważne, daje motywację i wiem, że nie pisze kolejnych rozdziałów na darmo. To naprawdę nie musi być męcząca odpowiedź, wystarczy tylko czytam. Naprawdę.